Domowa hodowla dżdżownic – aktualizacja
Minęło blisko półtora miesiąca od ostatniego wpisu – od wpisu dotyczącego domowej hodowli dżdżownicy kalifornijskiej. W tym czasie udało się zweryfikować kilka wątpliwości, które powstały przy zakładaniu tej hodowli – jednak sporo większej niż poprzedniej (w kastrach budowlanych, na stosunkowo niewielkie ilości odpadków). Jakież to wątpliwości?
Przede wszystkim – czy nie będzie śmierdzieć z tego na kilometr, czy założone cotygodniowe dokładanie nowej porcji pożywienia będzie ok, czy w piwnicy nie będzie zbyt zimno, czy pojemnik który wybrałem będzie ok. Pytań pewnie w międzyczasie było trochę więcej – nie wszystkie zapewne zapamiętałem.
Dżdżownice to rzekł bym stworzenia bardzo elastyczne (i nie chodzi tutaj o kawał z Bacą ;))… Wraz z innymi stworzeniami w takiej hodowli tworzą mały ale całkiem wydajnie działający ekosystem. Obawiałem się o temperaturę – czy nie będzie za niska. Okazuje się, że nowo dołożona porcja odpadków, złożona na stosik, przysypana kompostem i liśćmi, nakryta gazetami – rozgrzewa się w pierwszym okresie do jakichś pewnie około 40oC (po rozgarnięciu takiego stosiku w chłodnej piwnicy idzie z niego para, czuć promieniujące ciepło). Gdyby pojemnik był za mały – wykończyło by to dżdżownice. U mnie – gdy im za bardzo przygrzeje – zmieniają po prostu lokalizację na chłodniejszą. Okres sporo podwyższonej temperatury to jakieś 3 dni. Co się robi w tym czasie z odpadków i jak się zmieniają – pisać ze względów estetycznych nie będę. W każdym razie, gdy burzliwa praca bakterii (bo to głównie ich robota) się zakończy wkraczają do dzieła dżdżownice. Po tym jak one przejdą to jak to się potocznie mówi – nie ma co zbierać. Ich apetyt jest nieposkromiony. W ich towarzystwie dłuższy okres w nierozdrobnionej postaci w stanie są przetrwać łupki z jaj i ewentualne kawałki drewna, które zapodzieją się wraz z trocinami.
Najszybciej „znika’ makaron, pieczywo, skórki z bananów – to są chyba największe przysmaki dżdżownic. Wolniej schodzi rozłożenie obierków z ziemniaków itp. Nie mniej jednak nawet obierki nie są w stanie przetrwać w identyfikowalnej przez człowieka postaci przez chociaż dwa tygodnie ;).
Plusy:
- świetny sposób na pozbycie się niemal każdej ilości niemal każdego rodzaju kuchennych odpadków
- pozbywamy się odpadków sposób czysty, bez smrodu, bez ściągania szkodników w okolice pryzmy kompostowej (szczury, ślimaki)
- produkujemy znakomitej jakości kompost oraz odżywkę/nawóz płynny (produkowane ilości mogą być bardzo różne – zależy od tego czym karmimy dżdżownice, jak dużo jest odpadków zawierająch dużo wody). Piszę odżywka, bo to jest główna moc produktów od dżdżownic – to jest „żywa” substancja – pełna mikroorganizmów korzystnie wpływających na glebę. Taka wermikompostowa odżywka czy herbatka kompostowa powinna się rewelacyjnie sprawdzić do „zaszczepienia” akwaponiki.
Minusy:
- trzeba uważać na muszki owocówki – pojawiają się znikąd, na szczęście stosowanie octowych pułapek problem znacznie ogranicza
- aby dokładanie odpadków nie było uciążliwe zapachowo – trzeba robić to często, a to wymaga dość dużego pojemnika dla dżdżownic (całotygodniowa zbiórka, może być pewnym problemem – co tu dużo mówić – może to po prostu śmierdzieć, u mnie wiaderko stoi na zewnątrz przykryte pokrywką także problem jest ograniczony)
Witam.
Chciałabym zapytać czy gotowy wermikompost się zbiera od dołu pojemnika czy może to co jest na powierzchni? Bo zauważyłam, że robią coś na powierzchni,ale w internecie jest więcej informacji , że się zbiera od dołu…
Pozdrawiam