Wierzby pyłkodajne – „pszczelarskie”
Każdy, kto widział intensywną wiosenną pracę pszczół, ilości pyłku który znoszą do uli nie trzeba przekonywać, że szczególnie wiosną zapewnienie odpowiedniej ilości pyłku zapewnia rodzinom pszczelim dobry start. Niestety nie wszędzie, nie w każdej okolicy są dobre i ciągłe pożytki. O ile pszczoły przy sprzyjającej pogodzie można podkarmić syropem, tak bez pyłku – ani rusz.
Z tego powodu niezmiernie ważne jest poszerzanie bazy pożytkowej w najbliższej okolicy. Najlepsze będą rośliny odporne (na choroby, warunki atmosferyczne itp), mało wymagające i szybko rosnące. Takie kryteria idealnie spełniają wierzby.
Jaką wierzbę posadzić? Ot i problem. Odmian wierzb jest cała masa. Kwitnące wcześniej, później, mniej lub bardziej obficie. Po miedzach, brzegach strumieni rośnie sporo wierzb, ale tych na prawdę obficie kwitnących – to jakiś procent tylko nie za duży – przynajmniej w mojej okolicy.
Jako że teren mam ograniczony postanowiłem nie polegać na przypadku, tylko zamówiłem sprawdzone taksony (odmiany) wierzb selekcjonowanych typowo do pszczelarskich zastosowań.
Pierwsze podejście do wierzb było w marcu tego roku – niestety – zapasy były już wyczerpane. Zresztą może i lepiej. Teraz na jesieni będę miał dla nich lepszą miejscówkę jakbym miał wiosną. Dodatkowo teraz posadzone ruszą wraz z samym początkiem wiosny. Lepiej się ukorzenią i będą miały lepszy start. W tym roku lato było potwornie suche – musiał bym wierzby pewnie dość solidnie podlewać – ze względu na ich nie dość dobrze rozwinięty jeszcze system korzeniowy.
Sadzenie wierzb to nie jest wielka filozofia. Sztychówke wbijamy w ziemię, trochę zruszamy przód – tył, wyjmujemy a w postałą szczelinę wtykamy gałązkę. Całość trzeba obdeptać i gotowe. Można też (ale w spulchnionej glebie) zrobić otwór szpikulcem (np. prętem zbrojeniowym) i w niego wetknąć gałązkę. Przy sprzyjających warunkach – odpowiedniej ilości wody oraz braku konkurencji ze strony chwastów zobaczymy dość szybko na co stać wierzby!