Domowa hodowla dżdżownic – aktualizacja

On 4 grudnia, 2012

Minęło blisko półtora miesiąca od ostatniego wpisu – od wpisu dotyczącego domowej hodowli dżdżownicy kalifornijskiej. W tym czasie udało się zweryfikować kilka wątpliwości, które powstały przy zakładaniu tej hodowli – jednak sporo większej niż poprzedniej (w kastrach budowlanych, na stosunkowo niewielkie ilości odpadków). Jakież to wątpliwości?

Przede wszystkim – czy nie będzie śmierdzieć z tego na kilometr, czy założone cotygodniowe dokładanie nowej porcji pożywienia będzie ok, czy w piwnicy nie będzie zbyt zimno, czy pojemnik który wybrałem będzie ok. Pytań pewnie w międzyczasie było trochę więcej – nie wszystkie zapewne zapamiętałem.

Dżdżownice to rzekł bym stworzenia bardzo elastyczne (i nie chodzi tutaj o kawał z Bacą ;))… Wraz z innymi stworzeniami w takiej hodowli tworzą mały ale całkiem wydajnie działający ekosystem. Obawiałem się o temperaturę – czy nie będzie za niska. Okazuje się, że nowo dołożona porcja odpadków, złożona na stosik, przysypana kompostem i liśćmi, nakryta gazetami – rozgrzewa się w pierwszym okresie do jakichś pewnie około 40oC (po rozgarnięciu takiego stosiku w chłodnej piwnicy idzie z niego para, czuć promieniujące ciepło). Gdyby pojemnik był za mały – wykończyło by to dżdżownice. U mnie – gdy im za bardzo przygrzeje – zmieniają po prostu lokalizację na chłodniejszą. Okres sporo podwyższonej temperatury to jakieś 3 dni. Co się robi w tym czasie z odpadków i jak się zmieniają – pisać ze względów estetycznych nie będę. W każdym razie, gdy burzliwa praca bakterii (bo to głównie ich robota) się zakończy wkraczają do dzieła dżdżownice. Po tym jak one przejdą to jak to się potocznie mówi – nie ma co zbierać. Ich apetyt jest nieposkromiony. W ich towarzystwie dłuższy okres w nierozdrobnionej postaci w stanie są przetrwać łupki z jaj i ewentualne kawałki drewna, które zapodzieją się wraz z trocinami.

Najszybciej „znika’ makaron, pieczywo, skórki z bananów – to są chyba największe przysmaki dżdżownic. Wolniej schodzi rozłożenie obierków z ziemniaków itp. Nie mniej jednak nawet obierki nie są w stanie przetrwać w identyfikowalnej przez człowieka postaci przez chociaż dwa tygodnie ;).

Plusy:

  • świetny sposób na pozbycie się niemal każdej ilości niemal każdego rodzaju kuchennych odpadków
  • pozbywamy się odpadków sposób czysty, bez smrodu, bez ściągania szkodników w okolice pryzmy kompostowej (szczury, ślimaki)
  • produkujemy znakomitej jakości kompost oraz odżywkę/nawóz płynny (produkowane ilości mogą być bardzo różne – zależy od tego czym karmimy dżdżownice, jak dużo jest odpadków zawierająch dużo wody). Piszę odżywka, bo to jest główna moc produktów od dżdżownic – to jest „żywa” substancja – pełna mikroorganizmów korzystnie wpływających na glebę. Taka wermikompostowa odżywka czy herbatka kompostowa powinna się rewelacyjnie sprawdzić do „zaszczepienia” akwaponiki.

Minusy:

  • trzeba uważać na muszki owocówki – pojawiają się znikąd, na szczęście stosowanie octowych pułapek problem znacznie ogranicza
  • aby dokładanie odpadków nie było uciążliwe zapachowo – trzeba robić to często, a to wymaga dość dużego pojemnika dla dżdżownic (całotygodniowa zbiórka, może być pewnym problemem – co tu dużo mówić – może to po prostu śmierdzieć, u mnie wiaderko stoi na zewnątrz przykryte pokrywką także problem jest ograniczony)
Poprzedni wpis: Hodowla dżdżownic

One Response to “Domowa hodowla dżdżownic – aktualizacja”

  • Witam.
    Chciałabym zapytać czy gotowy wermikompost się zbiera od dołu pojemnika czy może to co jest na powierzchni? Bo zauważyłam, że robią coś na powierzchni,ale w internecie jest więcej informacji , że się zbiera od dołu…
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.