Ul Warre
Jesienią zeszłego roku (w zasadzie to ciut dawniej, ale wtedy zacząłem idee przekuwać w czyn) zdecydowałem się na posiadanie pszczół. O pożytki dla nich w zasadzie się nie martwiłem – wiosną cała okolica wybucha wręcz mniszkiem, sady bielą się i różowią, rzepaku też nie brakuje. Później też trochę akacji jest a i lip nie brakuje. Czego się bałem i co mi zaprzątało głowę? Jaki typ ula wybrać?
Jak widać na powyższym filmie konstrukcja takiego ula jest bardzo prosta. Ul ten można zakwalifikować jako stojący ul korpusowy bezramkowy (w przeciwieństwie do tzw. leżaków – typowych top bar hive). Każdy z korpusów ma wymiary wewnętrzne 30cmx30cm i wysoki jest na 21cm – z czego 1cm zarezerwowany jest na grubość beleczki (snozy). Plastrów mieści taki korpus 8.
Od spodu jest stojak będący jednocześnie litą dennicą. Ja mam lite, ale jeszcze przed zimą mam zamiar zrobić osiatkowane dennice i na nich przezimować pszczoły. Na górę przychodzi niski korpus, może być z cieńszej deski – do niego wkładamy „poduchę”. Jako wypełnienia można użyć sieczki ze słomy, liści paproci, wióry ze strugarki itp. Rolą tej poduszki jest absorbować wilgoć, która panuje w ulu i powoli ją oddawać. Oczywiście jest to również izolacja termiczna – w zimie chroni gniazdo przed wychłodzeniem, latem – przed upałem.
Jakie są plusy, jakie minusy takiego ula?
Plusy:
- tani i prosty w budowie
- brak konieczności posiadania wirówki do miodu (jednak spory wydatek, trudny do zamortyzowania gdy na początek planuje się tylko kilka rodzin) – miód pozyskuje się wytłaczając miód z plastrów, co jest dużo prostsze i tańsze do zrealizowania. Miód tłoczony zachowuje więcej aromatu – nie utlenia się, nie ulatnia przy wirowaniu.
- są doniesienia, że w takim ulu pszczoły lepiej zimują, są zdrowsze – wewnętrzne wymiary ula są bardzo zbliżone do kłębu zimowego pszczół, pszczoły przemieszczają się w nim tylko do góry (nie na boki) – ul taki symuluje naturalną pszczelą zabudowę w dziupli drzewa.
- pszczoły zamiast ramek z węzą do odbudowy dostają jedynie snozy z cienką „ścieżką” z wosku – same odbudowują cały plaster, wosk można powiedzieć jest jednorazowy – raz wyjęty z ula nie wraca już do niego w znaczących ilościach (jest to też i pewien minus, ale o tym niżej). W niemal wszystkich pasiekach wosk jest powtórnie wykorzystywany – przetapiany i przerabiany na węzę – trafia z powrotem do ula. Wraz z upływem czasu taki wosk zawierać będzie coraz więcej zanieczyszczeń, coraz więcej pozostałości po lekach które z pokolenia na pokolenie może uodparniać warrozę na dany lek. Efekt może być taki sam jak nadużywanie antybiotyków – może doprowadzić do uodporniania się coraz większej liczby szkodników czy chorób.
- kolejnym plusem każdorazowej odbudowy komórek przez pszczoły jest to, iż to one same decydują o rozmiarze danej komórki. Komórki odbudowane przez pszczoły od początku samodzielnie są nieco mniejsze – owszem pomieszczą może i mniej miodu, ale też i pszczoła opuszczająca ją jest odrobinę mniejsza, wychodzi na świat odrobinę wcześniej. Jaki jest tego efekt? Otóż wpływa to negatywnie na cykl życiowy warrozy.
Minusy:
- nadstawki a w zasadzie… podstawki dajemy na spód. W typowym ulu stojaku nadstawkę daje się na górę ula. Jest to bardzo dobre… dla pszczelarza, dla pszczół nie koniecznie. Dając od góry nadstawkę niepotrzebnie wychładzamy gniazdo. Jeśli nadstawkę damy pod spód pszczoły same w odpowiednim momencie ją zagospodarują. Królowa zacznie czerwić niżej a górne korpusy zostaną przeznaczone na zapasy. Minus tego rozwiązania jest taki, że trzeba podnieść cały ul, by móc ustawić pod nim korpus. Dla kogoś starszego czy z dużą ilością uli może być to problem.
- wosk nie bierze się z niczego – raz odebranego pszczołom wosku już nie używamy w ulu powtórnie a to jest kosztem miodu (pszczoły zużywają miód do budowy plastrów) – trzeba się liczyć z pewnymi stratami. Oczywiście kreatywny pszczelarz będzie potrafił zniwelować skutki tych strat poszerzając swoją ofertę o czysty wosk (ekologiczny) – do świec, węzy czy też sprzedając miód w plastrach.
- praca przy takich ulach, zwłaszcza gdy ma się ich sporo może być bardziej czaso- i pracochłonna od typowych uli.
- trzeba się liczyć z tym, że skoro pszczoły robią wszystko po swojemu, to plastry nie będą idealnie proste – część może być pod skosem, część może być posklejana razem, czy przytwierdzona do ścianek korpusu. Przeglądy mogą być utrudnione.
Są więc i plusy i minusy. Wybierając ul starałem się kierować tym, by pszczołom było jak najlepiej, zysk (jeśli jakiś) – na drugim planie. Mam stałą pracę a ogród i pszczoły to dodatek i hobby, które zwiększa moją samowystarczalność i poprawia samopoczucie. Zysk (taki z ekonomicznego punktu widzenia) nie jest najważniejszy. Czy mój wybór był słuszny jeśli chodzi o wybór typu ula (nie o sam fakt posiadania pszczół, bo to jedna z moich lepszych decyzji jeśli chodzi o „ogrodowe sprawy” – super frajda!)? Przekonam się o tym w przyszłym roku :).
Masz jakieś uwagi? Zostaw proszę komentarz!
Aktualizacja po latach.
Co mogę powiedzieć jeszcze o tych ulach? Pszczoły świetnie zimują, ale problemem jest – wymagany nakład pracy – i to spory. Nasze lawendowe pole to i tak spory nakład pracy. Nie kupię do Warre ani korpusów, ani ramek – musiał bym sam się tym wszystkim zająć, nie kupię ani nie sprzedam odkładów. Dodatkowo wkrótce powstanie pawilon pszczelarski/inhalacyjny, zatem gospodarka w pełni stacjonarna. Południowe Podkarpacie, bo tutaj gospodaruję a szczególnie moje położenie w dolinie Wisłoka (mniej więcej na lini Rzeszów – Strzyżów) charakteryzuje się rozdrobnionymi terenami i dużym zróżnicowaniem jeśli chodzi o pożytki pszczele. Niestety ilość dostępnego pożytku już na odległości kilku kilometrów bardzo się różni. Także pożytki bardzo kapryśne. W takich warunkach dość często jeden korpus dodatkowy to już mogło by być za dużo. U mnie wiosna bywa bardzo późno, bywa zimna. Rotowanie korpusami – dość problematyczne w takich warunkach. Po tych latach skłaniam się jednak – biorąc pod uwagę stacjonarną pasiekę – wybór do pawilonu podwójnych leżaków Dadanta z ew. możliwością dodania niskiej nadstawki (do produkcji miodów sekcyjnych). Duże ramki umożliwiły by odbieranie np ziołomiodu lawendowego. Ziołomiód lawendowy ale i inne można przygotować w większych ilościach – można więc nie martwić się o nagłe urwanie pożytku i nie zalanie ramek do pełna. Podwójne – na zabudowę zimną – czyli „przytulone do ściany pawilonu bokiem. Podwójne – by łatwo można było robić odkłady, łączyć rodziny itp. Ilość ramek jeszcze do przemyślenia.
Problem z takim ulem to utrudniony odbiór miodu.
Matka pszczela może czerwić ( składać jaja) w całym ulu.
Decydując się na odbiór miodu będziesz musiał zniszczyć
część czerwiu, ponadto zanieczyścisz nim miód.
Miód o odpowiedniej zawartości wody pszczoły zasklepiają, tendencja do składania miodu w naturze jest taka jak napisałeś od góry do dołu. Wynika z tego że aby odebrać dojrzały miód musisz wyciąć górną część plastrów. To będzie raczej trudne. Ponadto ograniczenie wielkości gniazda na zimę (tak aby pszczoły zajmowały wszystkie wybudowane plastry) będzie niemożliwe. Wolne plastry zajmie robactwo grzyby i pleśń. Ja polecam ule wielkopolskie i mądrą nierabunkową gospodarkę. O wyniku ekonomicznym decyduje praca, pożytki i gospodarność – należy odbierać też pyłek i propolis. Warto próbować
Dzięki za komentarz.
Gdzieś wyczytałem, że gdy pszczoła ma do dyspozycji dwa korpusy w których ramki są niższe niż … (i tutaj właśnie zapomniałem ile cm), to traktują to jako jedną całość. Także jest szansa, by przy trzech korpusach w najwyższym były tylko zasklepione zapasy. Zresztą pszczoły w ulu Warre mają możliwość łączenia razem plastrów w korpusach – brak dolnej beleczki ramki, która ogranicza ciągnięcie plastra w dół. Zastosowanie kraty odgrodowej w przypadku tego ula mogło by być problematyczne (ale chyba wykonalne).
Co do zimowli. Dwa korpusy Warre mają ciut większą ilość plastrów jak 10cio ramkowy korpus wielkopolski a dzięki przekrojowi ula zbliżonemu do kłębu zimowego nie powinno być chyba problemów z pleśnieniem nieobsiadanych plastrów – jest szansa, że ich nie będzie po prostu (nie trzeba zwężać gniazda bo jest odpowiednie).
To teoria. Praktyka pokaże jak to na prawdę jest 🙂
Doczytałem jeszcze, że dzięki temu, iż pszczoły pochodzące z naturalnych plastrów są mniejsze – lepiej zimują, gdyż są w stanie ścisnąć się bardziej zwarty kłąb zimowy. Tak samo start na wiosnę jest szybszy, gdyż na mniejszej powierzchni znajduje się więcej komórek, które też i łatwiej pszczołom ogrzać.
Minęło parę lat. Możesz się podzielić jak idzie pszczelarzenie w takim ulu?
Są plusy, są minusy. Za dużo na komentarz. Napiszę osobny wpis na ten temat.
W jaki sposób wytłaczałeś miód ? Czy zrobiłeś samemu wytłaczarkę? Znalazłem dwie wytłaczarki na necie, jednak domowej roboty drewniana, ale słabo tam pokazane jak to działa, natomiast widziałem, że miód jest odzielony od wosku. Druga to automatyczna ślimakowa za kupę kasy. Natomiast tam to był super miód odzielony od wosku. Zastanawiam się na jakiej zasadzie odziela się ten miód od wosku – podgrzewając do temperatury 40 stopni?
Witam Sszukam kogoś kto mógłby mi doradzić na temat uli Warre .
Chcę w przyszłym roku postawić trzy ule Warre w Koninkach , czytałem dużo ich temat i chciałbym porady czy ule Warre sprawdzą się w warunkach trochę górskich.
Jestem na etapie przygotowywania łąki pod pożytki dla pszczół jest tto 20 arów łąki pod lasem.
Dziękuję za jakąkolwiek wiadomość.
dario43@onet.wy
Pozdrawiam Dariusz.
Dla początkującego Warre to trudna sprawa z racji braku ramek, tylko snóz. Zamiast tego można rozważyć ul Delona – to taki ul Warre na sterydach. Szukaj w temacie „stable climate delon hive”. Musisz jednak wziąć pod uwagę, że wszystko w tym ulu od strony techniki trzeba zrobić samemu. Nigdzie nie kupisz czegokolwiek do tego ula. Tyle tak na szybko jeśli chodzi o ostrzeżenia. Z plusów niewątpliwych – świetna zimowla, szybki rozwój wiosną ale trzeba uważać i dodawać kolejne korpusy na czas inaczej trzeba się liczyć z chęcią do rójenia się (ciasno, mało miejsca itp). Pytaj jakby były jakieś pytania jeszcze – postaram się odpowiedzieć.
Tłoczyłem domowymi sposobami. Nie powinno się podgrzewać. Czytałem niegdyś o sposobie sprzed wieków, gdzie plastry wkładano do glinianego naczynia, przykrywano i wkładano do stygnącego pieca chlebowego. Nie wiedziano wtedy jednak, że grzanie miodu psuje jego prozdrowotne właściwości.
W odpowiedzi do Dariusza: sam posiadam kilka uli Warré i sprawdzają się bardzo dobrze w warunkach górskich (800 m. npm). Znam lokalnego pszczelarza zawodowego który korzysta wyłącznie z takich uli, ma ich blisko setki (w warunkach identycznych do moich).
Jeśli chodzi o pobór miodu, to ten wykonuje się w miarę łatwo: po zabraniu pełnego elementu, wystarczy postawić go nad miską i wykroić długim nożem całość plastrów. Następnie plastry dokładnie rozmieszać, i zostawić do odsączenia na noc. Miód uzyskany tym sposobem nie jest tak jednolity jak sklepowy, ale jest za to dużo smaczniejszy, i mogę tylko domniemywać że posiada również dodatkowe walory zdrowotne. Miodu nie powinno się podgrzewać, by nie ryzykować niepotrzebnie rozwoju bakterii. W razie naprawdę skrystalizowanych plastrów dopuszczalne jest lekkie ogrzanie miodu do temperatury ulo-podobnej, tj. do okolic 40 stopni, ale ja nigdy nie musiałem tego robić.
Zapraszam na stronę poświęconą ulowi Warré: http://ulwarre.pl